Gazeta Wyborcza o imprezie Podlaskie Gminy Wiejskie w Warszawie
Data: 3 października 2004, 18:55
Artykuł pochodzi z Gazety Wyborczej.
http://miasta.gazeta.pl/bialystok/2029020,35235,2320445.html
Podlaskie Gminy Wiejskie w Warszawie
Aneta Dzienis 03-10-2004, ostatnia aktualizacja 03-10-2004 18:55
Goszcząc w stolicy, poszłam ja wczoraj – jak każdy przyjezdny – na plac Zamkowy. A tam -jak w domu! Ser, kindziuki i babuszki śpiewają, oj! – zachwyca się Podlasianka, która trafiła na imprezę Podlaskie Gminy w Warszawie
Ale były tam głównie tłumy warszawiaków. Od samego rana oblegali wczoraj kilkadziesiąt stoisk z podlaskimi specjałami i rękodziełem ludowym. Litewskiego kindziuka czy sękacza zabrakło już po godzinie od otwarcia!
Na warszawskim placu Zamkowym w ramach pierwszej takiej imprezy swoją ofertę zaprezentowało wczoraj ponad 30 podlaskich gmin i firm. Nie da się ukryć – Podlasie podbiło serca i podniebienia warszawiaków. Takich frykasów nie mieli oni okazji skosztować, a tym bardziej kupić, już dawno. Jak woda szedł litewski kindziuk, chleby z Puńska, sery z Korycina czy Wiżajn, a do kartaczy i babki ziemniaczanej prosto z Jeleniewa ustawiła się gigantyczna kolejka. Ale furorę robiła nie tylko kuchnia – także tradycyjne rękodzieło:
– Dzieciom to najbardziej podobają się pokazy twórców ludowych, bo mogą zobaczyć, jak się robi drewnianą łyżkę czy
spróbować swoich sił w lepieniu garnka – mówi Grzegorz Depta, który na imprezę przyjechał specjalnie z Ostrowi
Mazowieckiej. – Mnie natomiast najbardziej przypadła do gustu oferta gminy Puńsk i Wiżajny. Bo takich produktów,
jakie oni oferują próżno szukać w warszawskich sklepach. Niektórzy warszawiacy nawet nie mogą sobie wyobrazić,
że tak pyszne produkty można zrobić samemu, w domowych warunkach!
– Bardzo się cieszymy, że Podlasie zawitało do stolicy – mówią siostry Ewa i Hanna Grądzka, rodowite warszawianki. –
Szkoda tylko, że nie udało nam się kupić wszystkiego, co chciałyśmy. Czego zabrakło? Kindziuka! Co prawda na co
dzień kupujemy go też z PMB, ale ten wyglądał inaczej, chciałyśmy spróbować. No, ale za to mamy chlebek litewski i
trochę nieznanych nam wędlin. Przyjeżdżajcie częściej!
A wszystko to odbywało się w stolicy, przy pięknej pogodzie i w atmosferze prawdziwej ludowej fiesty. Na ustawionej przed zamkiem scenie swoje umiejętności zaprezentowało kilkanaście regionalnych kapel i zespołów śpiewaczych. Po południu utworzyły one przepiękny korowód dożynkowy, który rozśpiewany przeszedł od gmachu Centralnej Biblioteki Rolniczej do kolumny Zygmunta. O tej porze większość warszawiaków nie liczyła już na jakiekolwiek zakupy. Ze zniecierpliwieniem czekali jednak na występ dobrze tu znanej i lubianej Czeremszyny, która rozgrzewała publikę na długo po zamknięciu tego wydania „Gazety”.
– Szczerze mówiąc, trochę obawialiśmy się tego przedsięwzięcia, bo nie wiedzieliśmy, czy mieszkańców stolicy to
zainteresuje – mówił Mirosław Lech, wójt Korycina i przewodniczący Związku Gmin Wiejskich Województwa
Podlaskiego, organizator imprezy. – Ale zainteresowali się ogromnie, a nam kamień spadł z serca. To dla nas wielka
satysfakcja, a zarazem zachęta do organizacji kolejnych tego typu przedsięwzięć. W przyszłości chcemy robić to co
najmniej trzy razy w roku: jedna impreza w Białymstoku, jedna w jakimś polskim mieście i jedna na Zachodzie. Bo
chętnych – jak widać – nie brakuje.
Aneta Dzienis